Osadzeni z nyskiego zakładu karnego gotowi do pomocy przy usuwaniu skutków powodzi
Zakład Karny w Nysie od ciągle wezbranej Nysy Kłodzkiej dzielą ledwie metry. To właśnie nieopodal tego miejsca, przy ul. Wyspiańskiego w nocy z poniedziałku na wtorek rozegrała się największa batalia o utrzymanie wałów przeciwpowodziowych.
Osadzonych przeniesiono na wyższe kondygnacje, a około 150 osób przewieziono do innych zakładów karnych - tam, gdzie było miejsce i gdzie drogi były jeszcze przejezdne. Służba Więzienna zaznacza, że działanie miało charakter prewencyjny i zostało przeprowadzone zgodnie z procedurami transportowymi.
Teraz, gdy sytuacja wraca do normy, niewykluczone, że osadzeni, którzy pozostali w nyskim zakładzie, pomogą w usuwaniu skutków kataklizmu. Jak mówił PAP ppor. Milena Sobierska, z którą spotykamy się na moście Kościuszki na Nysie Kłodzkiej, zakład, choć znajduje się w tzw. bezpiecznej części miasta (jest położonej nieco wyżej), na wszelki wypadek przeniósł dokumenty i sprzęt informatyczny na wyższe piętra.
"Przygotowaliśmy także worki z piaskiem, które zostały ułożone przy bramie wejściowej zakładu karnego i do administracji zakładu" - opowiadała Sobierska. Rzeczniczka dodała, że zakład od razu zgłosił do gminy chęć pomocy w usuwaniu skutków klęski żywiołowej. Chodzi o wysłanie do pracy osób osadzonych.
"Dostaliśmy informację, że to jeszcze nie czas, jednak że są otwarci i że skorzystają z pomocy, kiedy sytuacja się ustabilizuje, a woda opadnie" - mówiła rzeczniczka. Jak zaznaczyła, chodzi o posprzątanie miejsc zalanych, usuwanie gruzu i innych przedmiotów, które przyniosła woda.
"Skazani są bardzo otwarci na pomoc i sami dopytują, kiedy będą mogli pomóc. Jesteśmy gotowi i czekamy na sygnał" - zapewniła.
W Zakładzie Karnym w Nysie przebywa 736 osadzonych. To skazani do odbywania kary w zakładach typu zamkniętego i półotwartego.
W nocy z poniedziałku na wtorek służby i mieszkańcy Nysy walczyli o utrzymanie wału przeciwpowodziowego, który wymagał wzmocnienia w trzech miejscach. W akcji uczestniczyli również żołnierze i policja. Wicepremier i minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz przekazał, że w nocy ze śmigłowców zrzucane były tam bigbagi, czyli wielkie worki z piaskiem do uszczelnienia wału.
"We wszystkich trzech miejscach prace zostały zakończone. Śmigłowce już nie pracują w tym miejscu. Zrzucanie wielkich worków bardzo pomogło. Doszło do zmniejszono odpływu wody ze zbiornika retencyjnego Nysa do 800 m sześc. na sekundę. Można powiedzieć, że Nysa jest uratowana od najgorszego. Jeżeli utrzyma się zmniejszony odpływ wody ze zbiornika Nysa, to miejscowość jest bezpieczna – zrelacjonowała nocną akcję wojewoda opolska Monika Jurek. (PAP)
mchom/ mark/ aba/ amac/